chwile, bo wcale nie zamierzała mu ulegać, ale dziś nie będzie
się z nim spierać. Ustąpi. Nawet bardzo chętnie. - Tak, wyjdę za ciebie. - Nie, nie to. Powiedz te słowa. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że dotąd nie powiedziała głośno tego, co czuje... co czuje chyba już od pierwszej chwili, gdy go ujrzała. - Kocham cię. - Jeszcze raz. - Och, ale z ciebie dyktator! Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś jakimś księciem czy kimś takim. Ale niech ci będzie. Kocham cię. Wiem, że to wariactwo, ale kocham cię i wyjdę za ciebie. - Boisz się, że będę żałował? Zapytaj mnie o to za pięćdziesiąt lat. Jestem pewny, że będę ubolewał jedynie nad tym, że nie poznałem cię wcześniej. - Wsunął jej pierścionek na palec. - To chyba znów cytat z tej cholernej książki? Dużo jeszcze ich znasz? - zapytała Shey, z podziwem zerkając ukradkiem na lśniący brylant. - Mam nadzieję, że wystarczy mi do końca życia. Shey westchnęła tylko. - Cóż, wygląda na to, że będę musiała przyzwyczaić się do codziennego wysłuchiwania twoich banalnych powiedzonek. - Jak najbardziej. Shey, kocham cię. - Ja ciebie też, Tanner. Użyłabym całego twojego tytułu, ale jest strasznie długi. - Masz czas do końca życia, żeby się go nauczyć. Księżno Shey. - O mój Boże! Na co ja się zgodziłam? - W mojej książce znalazłby się na to odpowiedni cytat: „na miłość do grobowej deski". Shey jęknęła głucho, po czym pochyliła się i pocałowała swojego księcia. Tak wiele ich dzieli, a jednak ich historia ma tak wspaniałe zakończenie. EPILOG Parker i Jace pomachali na pożegnanie, przyglądając się, jak Shey i Tanner wsiadają na harleya. Shey tym razem usiadła z tyłu. Zgodziła się, by Tanner prowadził, choć było to raczej określenie na wyrost, bo dopiero się tego uczył, a szło mu raczej opornie. Przed chwilą odprowadzili Carę na lotnisko. Poleciała do Eliason. Spoczywało na niej odpowiedzialne zadanie - pomoc w przygotowaniu kameralnego ślubu. Podwójnego ślubu, bo obie jej przyjaciółki miały jednocześnie wyjść za mąż. Parker za Jace'a, a Shey za Tannera. Mieli nadzieję, że ten wybieg uśpi czujność mediów i paparazzi dadzą im spokój. Po jakimś czasie wydadzą huczne przyjęcie, ale na razie Shey zależało na cichej ceremonii w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Tanner odezwał się nagle: - Shey, obiecałaś, że jak już wsadzimy Carę do samolotu, pokażesz mi swój tatuaż. Jako twój narzeczony mam prawo go zobaczyć. Możemy natychmiast wrócić do mnie do