- Nie bądź głupcem, Alec. Uspokój się. Nie zalecam się do twojej wybranki.
- To moja przyszła żona! - Nie zostanie nią, jeśli nie powiesz jej wszystkiego o Evie. Alec zbladł. - Coś ty jej nagadał? - Nic. Byłem lojalny względem ciebie. Przez cały czas chciała coś ze mnie wyciągnąć, ale nie zamierzam się do tego mieszać. Chociaż powiedziała mi wszystko o was. - Naprawdę? - Potrafię być współczującym słuchaczem. - Kiedy próbujesz zaciągnąć kobietę do łóżka. - Nie tym razem. Oczywiście, jeżeli ty jej nie chcesz, to inna sprawa... - Chcę! - W takim razie wyznaj jej wszystko, bo nie jest pewna, co do niej czujesz. Alec zbył jego słowa milczeniem. Rush nie będzie go pouczał, jak postępować z Becky. - Co ty najlepszego robisz? - ciągnął gniewnie Rush. - Zaręczasz się, masz zamiar się żenić. I ukrywasz to przed nami! Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? A przynajmniej, jak sądzę, byliśmy. Wiedziałem, że coś chowasz w zanadrzu, ale żeby chodziło o małżeństwo... - Nie mogłem wam tego zdradzić. - Niby dlaczego? - Bo grozi jej niebezpieczeństwo! - wybuchnął w końcu Alec, mając wszystkiego powyżej uszu. - Bo ktoś chce ją zabić! O tym też ci powiedziała? - Nie - mruknął Rush, zaskoczony. - Ukryłem ją tutaj, żeby zapewnić jej ochronę, ale sytuacja jest poważna. To dlatego spała wtedy pod drzwiami Draxingera. Wcale nie jest ladacznicą. - Kto mógł skrzywdzić takie urocze stworzenie? - obruszył się Rush. - Nie powiedziałem wam tego i wciąż nie wiem, czy powinienem to zrobić. Nie mogę ryzykować, chodzi o jej życie. - Dlatego byłeś ostatnio taki dziwny? Alec wzruszył ramionami. Dziwny? Wcale mu się tak nie wydawało. - A niech mnie gęś kopnie - zdumiał się Rush. - Jeśli tak się rzeczy mają, jest to kolejny powód, dla którego nas potrzebujesz. Powinieneś wiedzieć, że możesz na nas liczyć. - Naprawdę? - Jak najbardziej. Pomożemy ci się nią zaopiekować. - Ale będziecie milczeć, gdy ktoś o nią zapyta? - Naturalnie! - W porządku. Mogę potrzebować niedługo przyjaciół, którzy osłanialiby mi tyły. - Co tylko chcesz. - W takim razie przyjdź tu jutro w południe razem z Fortem i Draksem. Wszystko wam wyjaśnię. - Zgoda. Teraz zmykam, bo pewnie chcecie zostać sami. Ale uprzedzam, ta dziewczyna po prostu pieni się ze złości. Na twoim miejscu byłbym ostrożny. No i powiedz jej o Evie. To nie Lizzie Carlisle. Zniesie najgorszą prawdę. Alec drgnął. Nie lubił, żeby go pouczono, jak ma postępować z kobietami, lecz Rush zawsze był aż do bólu szczery. - No i nie rzucaj jej, jak to dotąd robiłeś ze wszystkimi innymi. Powiadam ci, ta dziewczyna to skarb. Lepsza ci się nigdy nie trafi. - Dobrze o tym wiem. - Rób, co chcesz, tylko jej nie rzucaj. Bo potrafi kopnąć jak koń, wierz mi - dodał kpiąco i się pożegnał. Alec zdjął frak i zamierzał wrócić do jadalni, lecz Becky go uprzedziła. - Czy lord Rushford już poszedł? - Nie martw się tym, cherie. Wróci jutro, choć puddingu już dla niego nie będzie. Becky wysączyła resztki sherry z kieliszka. - Piękny strój - zaczął ostrożnie, patrząc na jej suknię ze szkarłatnego atłasu - Z jakiej