Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/apartamenty.warmia.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/apartamenty.warmia.pl/paka.php on line 5
- Oczywiście. - Gdy wszyscy juŜ wstali, Mark zapytał: - Czy ktoś da

- Oczywiście. - Gdy wszyscy juŜ wstali, Mark zapytał: - Czy ktoś da

  • Dyzma

- Oczywiście. - Gdy wszyscy juŜ wstali, Mark zapytał: - Czy ktoś da

27 February 2021 by Dyzma

się skusić na pokerka? Jake uśmiechnął się i powiedział: - Przepraszam, ale czeka na mnie moja pani. - Na mnie teŜ - rzekł Logan, wkładając kurtkę. Jego szarozielone oczy emanowały spokojem człowieka, który wie, Ŝe ukochana czeka na niego w domu, i nie zamierza tracić czasu po próŜnicy. Mark przyglądał się tym dwóm męŜczyznom idącym w stronę drzwi, po czym rzekł: - A pamiętam czasy, gdy nie było kobiet w waszym Ŝyciu. Jake, juŜ u progu, powiedział: - Wiesz, jak to jest... - I po chwili milczenia: - Widocznie ty nie chcesz być z dziewczyną. Ale głowę daję, Ŝe pewnego dnia pojawi się u twego boku... - Wyszedł, bo Logan deptał mu po piętach. Mark zmarszczył brwi i omiótł spojrzeniem Toma, Connora i Gavina. - Co on, do diabła, chciał przez to powiedzieć? - zapytał. Gavin wzruszył ramionami i rzekł: - Ja na przykład obmyślam plan na dzisiejszy wieczór.- Uśmiechnął się i brązowe oczy mu rozbłysły. - A teraz idę na kawę. Co powiedziawszy wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Mark, Connor i Tom wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedzieli, Ŝe Gavinowi wpadła w oko pewna kelnerka z „Royał Diner". - Ostatnia rzecz, o jakiej marzył, to ta, byśmy dotrzymali mu towarzystwa - powiedział Ŝartobliwie Connor. - A mógłby - rzekł śmiejąc się Tom. - I skoro nas nie zaprosił, to widocznie uwaŜa, Ŝe nas czterech to straszny tłum. - MoŜe trzeba było ostrzec Gavina, Ŝe nie tylko on podrywa Valerie Raines - odezwał się Mark. - Sam widziałem, kiedy wpadłem tam, Ŝe Malcolm Durmorr robi do niej słodkie oczy. Connor skrzyŜował na piersi ramiona i uniósł wzrok ku niebu. - Malcolm? Ten prostak? - Popatrzył na Toma. - Przepraszam, zapomniałem, Ŝe to twój daleki krewny. Tom potrząsnął głową. - Z czego wnoszę - rzekł - Ŝe Devlinowie woleliby o tym zapomnieć. Connor uśmiechnął się, spoglądając z ironią na Marka. - Na twoim miejscu - zaczął - nie mówiłbym Gavinowi o tym, Ŝe Malcolm uderza do Valerie Raines. Narazi się waszemu szeryfowi. - MoŜe i masz rację. - Mark spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta, Alli nie poszła chyba jeszcze spać, pomyślał i popatrzył w stronę Connora i Toma. - Partyjka pokera? - zapytał. Przyjęli zaproszenie, a Mark uśmiechnął się. Świetnie, pomyślał. Partyjka pokera go uratuje... Z Eriką na ręku Alli usiadła na kanapie. Coś takiego, myślała, jest wieczór, juŜ prawie dziewiąta, a dziewczynka wcale nie zamierza zasnąć. Patrzyła na nią tymi swoimi piwnymi oczami, a czerwona kokarda na czubku główki poruszała się przy kaŜdym jej ruchu. Alli uśmiechnęła się na myśl, Ŝe za kaŜdym razem Erika ma tak samo upięte włosy - widocznie ten sposób był dla Marka najłatwiejszy. Pomyślała, Ŝe ona, Alli, uczesze ją inaczej - w warkoczykach na pewno będzie jej ładnie. - Ty pewno bardzo kochasz swego wujka, prawda? - zapytała, rozczesując włosy małej. Dziewczynka uśmiechnęła się, pokazując parę wyrzynających się ząbków. Co takiego zrobił Mark, Ŝe mała tak go uwielbia? ZauwaŜyła juŜ przedtem, gdy karmiła Erikę, Ŝe dziewczynka reaguje na kaŜdy odgłos, wpatrując się w drzwi do kuchni, czy czasem nie pojawi się w progu jej wujek. Powtarzała to swoje „ta-ta", jakby

Posted in: Bez kategorii Tagged: 3 dzieci, modne strzyżenia, całowanie spala kalorie,

Najczęściej czytane:

. Ich małżeństwo było zbudowane na piasku, nie na skale. Dlatego teraz powoli i w sposób nieunikniony zaczęło się walić. Wiedziała, że nigdy nie będą w stanie sobie zaufać i wyjść z potrzasku, jeżeli nie poznają prawdy. Kiedy przeglądała notatki, włączył się fax i zaczęły z niego wychodzić zadrukowane kartki. Zmarszczyła czoło i przeczytała wiadomości. Sweeny powoli rozgryzał Baldwina. Dotarł do kobiety, z którą Baldwin spędzał czas w Fairbanks. Była skłonna opowiedzieć wszystko, za pięć tysięcy dolarów. Emerytowany parobek z załogi zatrudnionej do pracy przy rurociągu pamiętał Marshalla jako porządnego, pracowitego, spokojnego i przystojnego mężczyznę, który musiał opędzać się od kobiet. Były też inne wątki, w większości prowadzące donikąd, bo tak naprawdę chyba nikt nie poznał Baldwina. Sweeny nie przestawał szukać. Cassidy westchnęła, spięła kartki i dołączyła je do rosnącej sterty w szufladzie biurka. Wyciągnęła gruby plik dokumentów - wycinki z gazet, raporty policyjne i straży pożarnej, zdjęcia i wszystko, co znalazła na temat pożaru, w którym zginęli Angie i Jed. Zawsze gdy patrzyła na fotografię Angie, ogarniało ją poczucie wszechogarniającego smutku. Nigdy nie lubiła Jeda Bakera, ale nie życzyła mu śmierci. Jego rodzina nie przebolała straty syna. Kiedy okazało się, że nie znaleziono sprawcy pożaru, Bakerowie zarzucili szeryfowi nieudolność. Potem przeprowadzili się do Oregonu i osiedli gdzieś na Środkowym Zachodzie, z dala od wspomnień i bólu. Cassidy wolała zostawić ich w spokoju, żeby nie wywoływać duchów przeszłości. Zwróci się do nich o pomoc, dopiero gdy będzie musiała. Jeśli będzie to konieczne, żeby odnaleźć sprawcę obydwu pożarów, albo jeżeli dzięki temu mogłaby się dowiedzieć czegoś więcej o Marshallu Baldwinie. Albo o Brigu. Trzymając w ustach koniec pióra, przekartkowała dokumenty. Jej palce natrafiły na zdjęcie Marshalla Baldwina, zamyślonego i tajemniczego. Kim był? Może to nie Brig. Może był tylko podobny do McKenziech i z jakichś powodów ukrywał swoją przeszłość. Może miał trudne dzieciństwo, może uciekał przed prawem albo przed obowiązkami wobec żony i dzieci, z którymi nie chciał mieć do czynienia. Mógł być zamieszany w jakąś nielegalną działalność i uciekać przed mściwym wspólnikiem, przed mafią lub milionem innych rzeczy. Albo był to Brig McKenzie, a Chase kłamie. Znowu. Zamknęła na chwilę oczy i słuchała McCartneya, śpiewającego Yesterday, dawny przebój Beatlesów. Ścisnęło ją w gardle. Wczoraj tak łatwo było kochać... Czego mógł chcieć Baldwin? Dlaczego ze wszystkich tartaków na Północnym Zachodzie wybrał akurat tartak Buchanana i dlaczego, jeżeli chciał zrobić interes z korporacją Buchananów, nie zadzwonił do Derricka albo do ojca? To nie mogła być cała prawda. Chase, który spotkał się z Baldwinem, nie mówił wszystkiego. Och, wierzę we wczoraj. - Przestań - wymruczała sama do siebie i zmieniła płytę na mniej melancholijną. Zrobiła kilka notatek. Spisała pytania, na które chciała znaleźć odpowiedź. Potem przepisała je na komputerze, sprawnie poruszając pacami po klawiaturze. Czy istnieje związek między dwoma pożarami? Czy Marshall Baldwin był sprawcą, czy ofiarą? Co z Chase’em? Co z Williem? Z innymi członkami rodziny Chase’a? Gdzie jest Sunny? Czy zaplanowała ucieczkę ze szpitala? Z tego, co Cassidy wiedziała, jakiś rolnik podwiózł Sunny do posiadłości Buchananów, ale Rex i Dena twierdzą, że jej nie widzieli. Może pojechała odwiedzić Williego? Pytania mnożyły się. Jej myśli zataczały szerokie kręgi, ale w końcu i tak wracała do punktu wyjścia. W uszach pobrzmiewały jej słowa Felicity. Co ona mówiła? Cassidy skupiła się. Coś o tym, że ma nadzieję, że ten facet ze szpitala umrze, żeby oni nie musieli się bać kolejnego pożaru. O ile to Marshall Baldwin był podpalaczem i jeżeli działał sam. Ale jeśli był w zmowie? Może przyjechał, żeby zemścić się na Chasie... Ale za co? Była tak pochłonięta pracą, że nie zauważyła, kiedy wszedł. Muzyka grała głośno i Cassidy nie usłyszała hałasu silnika, odgłosu opon na żwirze ani trzasku szklanych drzwi. Wydawało jej się, że na ekranie komputera zobaczyła ducha, ale zorientowała się, że to odbicie Chase’a. Serce w niej zamarło. Odwróciła się i zobaczyła, że czyta jej notatki. - Zajęta jesteś, co? - spytał ostrym tonem. - Więc znowu zabawiasz się w dziennikarkę i detektywa? Wiedziałem. Próbował ją sprowokować do kłótni. Miał surowy wyraz twarzy i zaciskał palce na kuli. - Nie robię tego dla gazety. - Oczywiście. Nie uwierzył jej. - Wiedziałeś, że jestem dziennikarką, kiedy się ze mną żeniłeś. - A ty z żalem zostawiłaś pracę przed kamerą, żeby się tu przeprowadzić i pracować dla gazety. - Nigdy nie robiłam z tego problemu. Mruknął z niesmakiem i pokręcił głową. - Zawsze się zastanawiałem, jak to się stało, że dziewczyna, która więcej czasu spędzała z końmi niż z rówieśnikami, została dziennikarką. ...

- Przecież wiesz. Musiałam wyjechać. W domu po śmierci Angie było... było nie do zniesienia. - Dlaczego znowu 140 mu to wszystko tłumaczy? Na obronę powiedziała: - Słuchaj, próbuję zrozumieć, co się stało. - Nacisnęła klawisz klawiatury, zapisała notatki w pamięci komputera i wyłączyła go. Chase jedną ręką opierał się o futrynę. Ciągle wspierał się na jednej kuli, ale szczękę miał już zdrową. Jego stan polepszał się z każdym dniem. Coraz bardziej stawał się podobny do człowieka, za którego wyszła za mąż. Doktor Okano uprzedził ją, że nigdy nie będzie wyglądał tak samo, że będzie musiał przejść skomplikowane operacje plastyczne, żeby jego złamany nos, zmiażdżone kości policzkowe i szczęka wyglądały jak kiedyś, ale że będzie niczego sobie mężczyzną. Już teraz można było tak o nim powiedzieć. Mimo blizn i zaczerwienień, Chase był przystojny. Kiwnął głową w stronę komputera. - Nie możesz zostawić tego policji? Stary T. John robi wszystko, żeby złapać tego faceta. - To mi właśnie nie daje spokoju, Chase. Dlaczego tobie nie zależy na tym, żeby się dowiedzieć, co się stało i dopaść tego sukinsyna, który ci to zrobił. - Zależy mi. Ale nie chcę, żeby to stało się moją obsesją. Spójrz. - Wskazał ręką biurko, zarzucone notatkami i artykułami, wśród których stała filiżanka z kawą. - Chyba nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym. - Jego wzrok spoczął na zdjęciu Marshalla Baldwina. Zaciął usta. - Nie wiem, czego chcesz się dowiedzieć, Cassidy, ale obawiam się, że się rozczarujesz. - Dlaczego? Zmarszczył brwi i spojrzał na nią gniewnie. - Usiłujesz odnaleźć Briga, prawda? Potrząsnęła głową. - Nie, ale... - Nie? - Nie dawał za wygraną. Jego głos był stanowczy i zagadkowy. - Chcę poznać prawdę. - Tak? - Zmarszczył brwi. - A jeżeli okaże się, że Baldwin to był Brig i że nie żyje? Co wtedy? - Przynajmniej będę miała pewność. - Jesteś beznadziejna! - Czy pod tymi oschłymi słowami mogła kryć się tęsknota? - Grzebiesz w popiołach. - Ten mężczyzna, gdy umierał, ściskał w ręce medalik świętego Krzysztofa. - I co z tego? - Ja... Dałam Brigowi taki medalik tej nocy, kiedy uciekł. - Dygotała, a serce waliło jej jak młotem, bo w końcu wyznała to, o czym nie wiedziała żadna żywa istota na tej ziemi, nawet jej własny mąż. Podejrzewał, że oddała dziewictwo jego bratu, ale nigdy jej o to nie zapytał, zresztą oboje unikali tego tematu. Nie rozmawiali o swoich dawnych miłościach. - Byłam z nim tamtej nocy, Chase. Widział pożar i przysięgał, że to nie on podpalił tartak. Uwierzyłam mu, namówiłam, żeby wziął Remmingtona i... i dałam mu łańcuszek z medalikiem. - Jezu... - Pokuśtykał do barku i wziął butelkę. - Nie chcę słyszeć nic więcej. - Wydawało mi się, że go kochałam. - Robi się coraz lepiej - zakpił. - Przypuszczam, że i on kochał ciebie. - Chase nalał alkohol do szklanki. - Nie sądzę. - Więc jak? Myślisz, że cię nie kochał, a wspominasz go przez wszystkie te lata? To nie do wiary, Cassidy. Całkiem nie do wiary. - Pociągnął duży łyk, a potem otarł usta rękawem. Jego twarz była blada i wykrzywiona, jakby toczył z góry przegraną bitwę z długo skrywanymi uczuciami. - Słuchaj, wiem, że popełniłam błąd. Wiem, że ty i ja mieliśmy niepisaną umowę, że nie będziemy rozmawiać o naszych doświadczeniach sprzed małżeństwa, ale... - Ty naprawdę z nim spałaś. - Stwierdził bez żadnego potępienia. - Tak. - Boże. - Jego oczy spotkały jej wzrok w lustrze nad barkiem. - Domyślałeś się tego. - Nie chcę słuchać obscenicznych szczegółów. - Słuchaj. - Podeszła do niego. Zauważyła, że zesztywniał. - To wszystko musi się skończyć. Choć jestem przekonana, że T. John ma najlepsze intencje, nie jestem pewna, czy będzie w stanie to wszystko poskładać. - Wzięła od niego szklankę i pociągnęła łyk. Whisky podrażniła gardło i zaczęła palić w przełyku. - Chcę to po prostu doprowadzić do końca. Dla nas. Jego oczy pociemniały. - Dla nas? - Tak trudno ci w to uwierzyć? - Cholernie trudno. - Zabrzmiało to jednak bez przekonania. Wpatrywał się w nią długo i uporczywie. Przyglądał się jej twarzy, jakby zobaczył ją po raz pierwszy od lat. Podszedł do niej i dotknął jej policzka lekko drżącymi palcami. Czule. Wtuliła się w jego dłoń. - Wielu ludzi nosi medaliki, naszyjniki, krzyżyki, gwiazdy - tłumaczył. Oddychał nierówno. ... [Read more...]

Wziąwszy ze sobą niezbędne zapasy, Pavon wypłynął na zatokę. W

ten sposób nikt nie mógł go już zaskoczyć, no, chyba że Diaz zabawi się w nurkowanie. Arturo żałował, że w ogóle taka myśl przyszła mu do głowy, od tego czasu nie mógł się powstrzymać od nerwowego ... [Read more...]

Mięśnie Milli drżały spazmatycznie, chciała go zabić, rozerwać

gołymi rękami. Jakaś odległa część mózgu krzyczała, że to an43 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 apartamenty.warmia.pl

WordPress Theme by ThemeTaste