- Prawa ręka. Mogą być trwałe uszkodzenia albo szramy.
226 - Jest pod opieką najlepszych lekarzy. Na pewno wyzdrowieje. - Ale przecież nie wiesz... - Kimberly! - powiedział ostro. - Albert chciał ją zabić. Ty to wiesz, ja to wiem i ona to wie. Tymczasem ona zapanowała nad sobą i unieszkodliwiła napastnika. Czyli odniosła zwycięstwo. Jest to przykład wartości ciężkiej pracy i odpowiedniego przygotowania. Pamiętaj o tym. - Nie chcę, żebyś wyjechał - szepnęła. Quincy zamknął oczy. Poirytowanie znikło. Teraz po prostu czuł się podle. - Wiem - powiedział łagodnie. - Rzecz w tym... Albert został aresztowany. Wcześniej chciał zabić Glendę. Ale coś mi tu jednak nie gra, coś jest nie tak. Jeśli Albert wygląda tak, jak mówisz, to u mamy nie miał najmniejszych szans. Poza tym co z jego inteligencją? Jeśli jest taki bystry, przede wszystkim nie miałby żadnych kłopotów w biurze. Nie sądzisz? - Pasuje do rysopisu człowieka, którego Mandy poznała na spotkaniach AA - wtrącił Quincy, chociaż miał świadomość, że to nie była właściwa odpowiedź. Kimberly też to wiedziała. Przyglądała mu się, oczekując czegoś więcej, niż jej dawał. Quincy żałował, że nie wie, co robić w takich chwilach. Chciał, Żeby jego córka czuła się bezpieczna i pewna siebie. Brakowało mu Elizabeth, ponieważ w takich chwilach zawsze była lepsza. On miał doktorat z psychologii, ale Bethie była matką. - Kocham cię, Kimberly - wyznał. - Tato... - Nie chcę jechać. Może czasami wygląda na to, że chcę. Może oboje mylimy poczucie obowiązku z pragnieniem. Ale to jest obowiązek. Montgomery ma o dziadku informacje, które muszę poznać. Na dodatek twierdzi, że przekaże je tylko mnie. Minęło czterdzieści osiem godzin. Jeśli Wkrótce nie odnajdę dziadka... - Quincy zamilkł. Jego córka kształciła się na policjantkę. Musiała wiedzieć, że szanse na odnalezienie dziadka maleją z każdą godziną. Sprawca mówił, że dziadek jest ukryty w bezpiecznym miejscu. Tylko że później Quincy poznał jeden nowy szczegół. Zadzwonił do Everetta po rozmowie z Glendą. O czwartej rano policja w Wirginii odnalazła czerwone audi. Stało zaparkowane dokładnie w tym samym miejscu, w którym czternaście miesięcy wcześniej Mandy uderzyła swoim wozem w słup. Ludzie z dochodzeniówki na miejscu pasażera znaleźli ślady moczu, prawdopodobnie Abrahama. Ściągnięto dodatkowych ludzi do przeczesania okolicznych lasów. Poza tym mieli ze sobą psy wytrenowane do szukania zwłok. - Możliwe, że Montgomery zaplanował to wszystko - rzekł Quincy. - Nienawidził mnie z powodu sprawy Sancheza, więc uknuł zemstę. Jeśli 227 tak, to sprawa jest zamknięta. Jesteś bezpieczna. I wszystko będzie dobrze. - Dlaczego więc nie pozwolisz nam jechać ze sobą? - zaprotestowała. - Bo nie mam stuprocentowej pewności, nie chcę ryzykować! Dopóki wszystkiego się nie dowiemy, tutaj będziesz bezpieczniejsza. - A co z tobą? Wracasz na Wschodnie Wybrzeże, tam, gdzie jakiś człowiek wie o tobie wszystko. - Ja też mam dobre przygotowanie. - Mama nie żyje! - wykrzyknęła Kimberly. - Mandy nie żyje! Dziadka porwali! A teraz ty wyjeżdżasz i... i... Quincy w końcu zrozumiał. Córka nie bała się o własne bezpieczeństwo. Ona martwiła się o niego. Straciła już prawie całą rodzinę, a tymczasem jej