Becky zawahała się na najwyższym ze stopni i spojrzała na niego niepewnie. Żaden
mężczyzna tak na nią dotąd nie patrzył. Przygryzła wargę, gdy położył ją na materacu. Wsparła się na łokciach. Spojrzała w górę i ujrzała malowane niebo, pokryte małymi, białymi obłoczkami. Zerknęła w dół i zobaczyła Aleca, który ukląkł w nogach łóżka. Ten widok zapierał dech w piersiach. Nagle poczuła wielkie zadowolenie, widząc, że wciąż ma na sobie luźne, lniane szarawary. Onieśmieliło ją to, co przedtem ujrzała. - Zaufaj mi - szepnął. Kiedy jej dotknął, poczuła falę ulgi. Jego ręka przesuwała się po jej ciele, od szyi począwszy. Wszędzie tam, gdzie ją całował, jej krew zaczynała szybciej krążyć. - Zdejmij to - zażądał, pociągając za rękaw szlafroka. Pospiesznie usłuchała i okrycie osunęło się pod nią na materac. - Mój Boże, Becky, jesteś tym, czego pragnąłem od bardzo dawna. - Doprawdy? Potaknął bez słów i przykrył jej ciało swoim, Becky oddała się jego pocałunkom. Alec zaczął przesuwać głowę i ręce niżej. Coraz niżej. Nie pominął żadnego skrawka jej ciała - od delikatnej skóry w zgięciu łokcia aż do wdzięcznego wygięcia stopy wydawało się całe jak stworzone dla jego dłoni. Studiował je, uczył się na pamięć wszystkich jego kształtów. - Czy mogę? - spytała zdławionym głosem. Przesunęła palcami po jego złotych włosach. - Lepiej jeszcze nie kończ - uprzedził ją miękkim jak welwet szeptem. Nie zrozumiała, co to miało znaczyć, lecz była szczęśliwa, pozwalając mu robić ze sobą, co tylko chciał. Jeśli to miało zrujnować jej reputację, w tej chwili nie obchodziło ją to ani trochę. Alec pocałował ją gwałtownie, chwytając za kark. - Połóż się na plecach - wyszeptał. - Chcę cię wziąć teraz. Spojrzała mu w oczy, pociemniałe w świetle świec. Wiedziała, że nadszedł czas. - Bądź ostrożny - poprosiła. - Oczywiście, kochanie. - Ujął twarz Becky w dłonie, pogładził kciukiem kącik jej warg i pocałował głęboko, oszałamiająco. Pocałunek rozproszył jej lęk. Położyła się powoli tak, jak pragnął, z oczami utkwionymi w jego oczach. Błękitny szlafrok nadal rozpościerał się pod nią. Mogła jeszcze zmienić zamiar, gdy Alec sięgnął po jakieś dziwne pudełeczko, leżące koło świecznika. Ale nie zrobiła tego. I wcale nie żałowała. - Co robisz? - spytała półgłosem, gdy naciągał drżącymi palcami coś w rodzaju cienkiej powłoczki na swoją wyprężoną męskość. - Upewniam się, że obydwoje jesteśmy należycie zabezpieczeni. - Ach, tak - mruknęła, chociaż nie zrozumiała, o co mu chodziło. Wyleciało jej to zresztą z głowy, gdy tylko znalazł się pomiędzy jej udami. Nigdy jeszcze nie odczuwała wszystkiego tak intensywnie każdym skrawkiem swego ciała. To była błogość. Objęła go mocno, z cichym, niecierpliwym westchnieniem. Do głębi ją przenikało gwałtowne pragnienie połączenia się z nim. Wstrzymała oddech. Alec, cal po calu, zagłębiał się w nią. - Och, kochanie - jęknął - czy jesteś gotowa na więcej? - Tak! - Otwórz się głębiej na mnie. Odpręż się. Nie zrobię ci krzywdy. Usłuchała go. Zaparło jej dech, gdy poczuła niewielki, ale ostry ból wewnątrz siebie. Alec zamarł bez ruchu. Potem pocałował ją w czoło. - Teraz twoja kolej, moja miła. Mamy przed sobą całą noc, jeśli tylko tego chcesz. - Spojrzał jej w twarz, wspierając się na łokciach. - Czy wszystko dobrze? Skinęła głową, choć dławiło ją w gardle. Ból szybko minął, a ona miała wrażenie, że cherubinki wirują wokół łoża. Kątem oka dostrzegła odbicie Aleca w jednym ze zwierciadeł. Jego postać, spoczywającą na niej, i piękną linię nagich pleców. Przymknęła oczy, kiedy musnął jej policzek i piersi, na nowo rozniecając w niej żar. - Becky, doprowadzasz mnie do szaleństwa. - Uniósł lekko jej ciało, zagłębiając się w