Nagle poczuła przypływ sił. Spojrzała na Luke’a.
– Chodźmy po Emmę. Wysiedli z samochodu. Trzask zamykanych drzwi zabrzmiał w ciszy nocnej jak wystrzał. Kate zatrzymała się na moment, chłonąc zapachy i odgłosy morza. Cichy plusk fal o burty jachtów, łopotanie chorągiewek, zapach soli i świeżych ryb. Doświadczyła uczucia całkowitego spokoju i wyciszenia w zetknięciu z potężnym żywiołem. Były to niezwykłe i niemal nierzeczywiste chwile, dotykające samej istoty bytu. Luke chwycił ją za rękę i lekko ścisnął. – Dwunaste nabrzeże – szepnął. Zbliżyli się do niego, mijając magazyny i toaletę. Kiedy znaleźli się na miejscu, usłyszeli za sobą ciche wołanie Johna. Odwrócili się. Wyszedł z cienia kilkanaście metrów od nich. Na rękach trzymał Emmę, której usta zakleił taśmą. – Emma! – krzyknęła Kate, obawiając się najgorszego. Słysząc głos matki, dziecko zaczęło się wić i kręcić na rękach Johna. Na szczęście żyje! Bogu dzięki. Kate chciała rzucić się do przodu, ale John przyłożył pistolet do główki małej. – Nie radzę się do mnie zbliżać. – Uśmiechnął się do niej groźnie, odsłaniając zęby. – Ten pistolet jest półautomatyczny. Mogę w ciągu paru sekund nafaszerować twój skarb kulami. Co ty na to? Cofnęła się, powstrzymując jęk. – Dobrze. Tylko nic jej nie rób. – Zawsze gotowa do poświęceń. – Znowu posłał jej ten okropny uśmiech. – Podziwiam cię za to. – Pokręcił głową. – Richard był głupi, że tego nie doceniał. – Spojrzał na Luke’a. – Ale Dallas mógłby to chyba nadrobić. Szkoda, że nie będzie miał okazji. – Zostaw ją – błagała. – Proszę, Nick... John... Przecież ona jest zupełnie niewinna. Wcale nie prosiła się na ten świat. John zignorował jej prośby i zwrócił się do Luke’a: – Gdzie mój notes? – Mam go przy sobie – odparł Luke. – Zwrócę go, kiedy oddasz nam Emmę. John patrzył na niego przez chwilę, a potem zaśmiał się zimno. – I co chciałeś zrobić z moim notesem, bohaterze? Złamać kod i dogadać się z kimś z Firmy? Śmiechu warte. Nie widzisz, że cię wrobili? To nielojalne skurwysyny bez krzty honoru. – Zabawne, ale oni mówią to samo o tobie. – Luke patrzył to na Johna, to na Emmę, czekając na odpowiednią okazję. Ręką zatoczył krąg. – Jakie masz plany, John? Chcesz nas zabić, a potem uciec gdzie pieprz rośnie? – Gratuluję domyślności. Już nastawiłem przyrządy na Bermudy. – Naprawdę myślisz, że uda ci się stąd zwiać? – Jestem tego pewny. – Zaśmiał się i wskazał przycumowaną nieopodal żaglówkę. – Piękna, prawda? Nazwałem ją ,,Julianna’’. Kate aż pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć w to, że John nie czuje żalu z powodu śmierci swej byłej kochanki. W jego głosie nie było nawet cienia poczucia winy. John Powers nie jest człowiekiem, pomyślała. – Jesteś psychopatą, Powers. Żałosnym psychopatą! – stwierdził pogardliwie Luke. Morderca zacisnął zęby. – Powinieneś okazać mi trochę szacunku, Dallas. Mogłem was zabić